Według najniższych szacunków w Warszawie żyje o 1000 bezdomnych więcej niż miejsc we wszystkich stołecznych schroniskach i noclegowniach prowadzonych przez organizacje pozarządowe. Wspólnota Sant’Egidio w Warszawie w każdy czwartek przygotowuje kolację na ulicy dla około 150 osób. Zimą prócz kanapek i ciepłej herbaty w dwóch punktach centrum miasta rozdawana jest także gorąca zupa oraz ciepłe ubrania.
W każdą niedzielę wieczorem, a w czasie największych mrozów również w inne dni tygodnia, członkowie wspólnoty odwiedzają także zaprzyjaźnione osoby bezdomne w kilku warszawskich dzielnicach. Edek, Dorota oraz Jurek śpią w przyczepach kempingowych, Marek z kolegami w opuszczonych garażach, pan Jurek w spalonym domu, Krzysiek, Jurek i Ania w blaszanych barakach, pan Zbyszek na ogródkach działkowych, Ula i Przemek w namiocie. Niektórzy bezdomni nocą szukają miejsca na klatkach schodowych, przesiadują aż do momentu zamknięcia w galeriach handlowych, próbują chronić się przed zimnem na peronach dworców i w podziemnych parkingach lub całymi nocami jeżdżą po mieście autobusami. Wspólnota Sant’Egidio zbiera w tym okresie ciepłe ubrania i fundusze na kupno piecy i montowanie ogrzewania w miejscach, w których przebywają bezdomni, dostarczanie paliwa do nich i opłacenie prądu kilku starszym osobom, których nie stać na opłaty.
- Byłem wczoraj z ludźmi z warszawskiej Wspólnoty Sant’Egidio na cotygodniowym objeździe z żywnością po miejscówkach ich
podopiecznych. Edek i Dorota, mieszkający przez lata w namiocie w krzakach koło lotniska, dziś rezydują w kupionej przez Wspólnotę przyczepie kempingowej. Jest piecyk, kuchenka, jest ciepło. A przede wszystkim – jest Edek, którego Sant’Egidio wyciągnęło dosłownie zza krat (i więzienie za jakąś głupotę zamieniono mu szczęśliwie na prace społeczne). Podsumowanie półgodzinnej wizyty: żeby każdy facet troszczył się tak o kobietę, nie byłoby nieszczęśliwych związków – napisał na swoim blogu Szymon Hołownia, znany dziennikarz, filantrop i ceniony zwłaszcza przez młodych autor książek. Zachęcając do angażowania się w pomoc bezdomnym napisał on, że „w Sant’Egidio fajne jest to, że z założenia „opiekujący” i „opiekowani” nie są po dwóch stronach lady na którą wykładana jest pomoc, oni rzeczywiście chcą być wspólnotą. Tam gdzie się da – relacje są niemal partnerskie”, przyjacielskie, a bezdomni prócz modlitwy i dobrego słowa ofiarowują w zamian także „kilka kilo sensu życia”.

